Szary, bury, czy w łatki, z oderwanym uszkiem lub dziurą w brzuszku- nieważne, bo miś to miś. Każdy miał w dzieciństwie swoją ulubioną przytulankę, maskotkę, bez której nie ruszał się domu, która pomagała w zasypianiu. A skąd w ogóle wziął się pomysł na pluszowego misia?
Wszystko zaczęło się w 1902 roku kiedy to prezydent Stanów Zjednoczonych Teodor Roosvelt, wybrał się na polowanie. Po kilku godzinach bezskutecznych łowów, jeden z towarzyszy prezydenta postrzelił małego niedźwiadka i zaprowadził go do Roosvelta. Gdy prezydent ujrzał przerażone zwierzątko, kazał je natychmiast uwolnić. Jeden ze świadków tego zdarzenia uwiecznił historię niedźwiadka na rysunku w waszyngtońskiej gazecie, którą czytał producent zabawek… Od tego momentu zaczęto wykorzystywać zdrobniałe imię prezydenta i sprzedawać maskotki pod nazwą Teddy Bear, która dziś w języku angielskim jest określeniem wszystkich pluszowych misiów.
W naszej szkole też uczciliśmy nasze maskotki, towarzyszyły nam one na lekcjach i podczas pisania sprawdzianów. Niektóre były tak duże, że zasiadały w szkolnych ławkach….